Oczywiście nie chcę Was straszyć. Duch, o którym mowa w tytule, jest dobry. Kamaria siedziała i siedziała głodna w tym fotelu - ileż można żyć o porcji frytek dziennie? - a Evron się cieszył. Tak więc trzeba było coś z tym zrobić! Wczoraj postanowiłam pójść do Kamarii i to wyjaśnić. Czarodziejka powitała mnie szerokim uśmiechem. "Czyżby coś się szykowało?" - pomyślałam. Wtem z lustra wyszedł duch! Wrzasnęłam, ale duch mnie uciszył i powiedział, że Drzewny Potwór ma łaskotki! Czasem właśnie te najprostsze metody okazują się najbardziej skuteczne. Nie namyślałam się ani chwili, skąd wziąć piórko. Oczywiście od kogo, jak nie od Williama Pandabearda? (To znaczy nie od niego, tylko od jego papugi, przecież pandy nie są opierzone!) Na początku nie chciał uwierzyć. Wiadomo, jak nie wystawia nosa ze swojego baru... Jednak po chwili dał się przekonać, w przeciwieństwie do jego upartego ptaka. No, miałam przy sobie kawałek ciastka od Gonza, którym zatkałam dziób ptaszyska. Skutecznie, bo po chwili byłam już we wieży Kamarii i łaskotałam piórkiem gałąź. Rozluźniła uścisk, ba, wysunęła się w ogóle z wieży (gałąź, nie Kamaria). Teraz nasza czarodziejka jest wolna, może już sięgnąć po swoje zakurzone księgi z zaklęciami i nam pomóc. Wspólnie się nam na pewno uda!
A teraz przepraszam już, nie mogę się powstrzymać przed zjedzeniem następnej czereśni... mmm... pycha! Jak to ja, ich prawdziwa amatorka.
Prosto z Panfu pisała dla Was DN Miskab10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz